a

a

środa, 1 listopada 2017

Rozwiane złudzenia

Dzień Wszystkich Świętych dobiegł końca. 
W mojej rodzinie tradycją jest, że po mszy i wizytach na grobach naszych bliskich spotykamy się na rodzinnym obiedzie. Trochę powspominamy, pooglądamy stare zdjęcia, porozmawiamy, po prostu pobędziemy razem. 
W tym roku stało się inaczej. Zamiast jeść obiad w miłej atmosferze, znalazłam się na posterunku policji, bynajmniej nie w sympatycznym nastroju.

Zaczęło się jak zwykle. Na mieście korki, zawalone parkingi, niedzielni kierowcy wykonujący nadzwyczajne manewry- normalka. Na głównych skrzyżowaniach i w pobliżu cmentarza niebiesko od policyjnych kogutów. Panowie policjanci kierują ruchem, pilnują bezpieczeństwa, starają się aby ten dzień minął bez większych nieprzyjemności. Niestety, w moim przypadku stało się odwrotnie...

Może to niemodne, ale do tej pory miałam bardzo dobre zdanie o choszczeńskiej policji. W dużym stopniu pewnie wynika to z racji kilkupokoleniowej już tradycji. Mój Tata był policjantem, jego Brat, teraz kuzynostwo tak po mieczu, jak i po kądzieli. Jednym słowem- policja to nasi ;)

Jako że pogoda była pod, notabene, przysłowiowym psem, Dawid wysadził nas przy cmentarzu i pojechał poszukać miejsca do zaparkowania samochodu. Dziewczyny z dziećmi poszły na groby a ja, czekając na syna, chcąc nie chcąc obserwowałam policjanta pilnującego porządku przy jednym z wjazdów na cmentarz.
Rozumiem, że praca w taki dzień to nic przyjemnego. Jestem w stanie pojąć, że ktoś ma zły humor. Mogę sobie wyobrazić, że nie było jak się odstresować, bo na przykład żonę z rana głowa bolała, ale wyładowywanie swoich frustracji na przypadkowych kierowcach jest dla mnie nie do przyjęcia. Najpierw w niegrzeczny sposób pogonił kilku z nich, chcących zaparkować zbyt blisko wjazdu. Gdy nadjechało kolejne auto, na władcze machnięcie ręką kierowca zareagował pytaniem: „Dlaczego? Miejsca dużo, zakazu nie ma...” No i rozpętała się furia. Policjant podbiegł do samochodu, gwałtownym szarpnięciem otworzył drzwi, zaczął wyzywać i straszyć bezczelnego kierowcę.



Nie widziałam finału, bo przyszedł Dawid i weszliśmy na cmentarz. Zapaliliśmy znicze, pomodliliśmy się, zrobiliśmy obchód grobów. Lało jak z cebra i dziewczynki zaczęły marudzić, więc postanowiliśmy się zbierać. Młody poszedł po auto, a my z powrotem na parking. Sfrustrowany policjant był tam nadal. Akurat zwierzał się jakimś swoim znajomym, że taki jego pieski los. I wiecie co? Sama bluznę. Czasami nawet publicznie. Lecz gdy słyszy się niecenzuralne słowa z prędkością strzałów z karabinu maszynowego wydobywające się z ust ubranego w mundur i będącego na służbie w publicznym miejscu policjanta, robi się tak jakoś nieprzyjemnie. Korki i zwiększony ruch spowodowały, że czekałyśmy na Dawida dobre dwadzieścia minut. Przez ten czas nieszczęśliwy, ubrany na niebiesko pan pogonił kilku kierowców, opierniczył idącą zbyt wolno starszą panią i pogroził pięścią grupie nastolatków. Zmęczone dziewczynki przestępowały z nogi na nogę, gdy w końcu nadjechało nasze auto. Zwinęłyśmy parasolki i z westchnieniem ulgi wpakowałyśmy się do samochodu. Dawid już ruszał, gdy powstrzymało nas wściekłe walenie w okno.
-Ty gówniarzu! Zabroniłem ci się zatrzymywać!
-Ale przecież pasażerowie nie dadzą rady wskoczyć w biegu. Rozejrzałem się. Nic za mną nie jedzie, nikt nie wyjeżdża z parkingu, przecież nie tamuję ruchu.
-TY GÓWNIARZU! Będziesz ZE MNĄ dyskutował? Zakazałem stawać, a mimo to TE dalej PAKUJĄ SIĘ do środka!
I dawaj, huzia na Józia. Rzucał inwektywami, darł się jak opętany, straszył zabraniem prawa jazdy, nie bacząc na obecne w aucie dzieci, ani na korek, który tworzył się za nami. Jedynie wzgląd na dziewczynki i Dawida powstrzymał mnie przed zrobieniem natychmiastowej awantury. Roztrzęsieni pojechaliśmy do domu, wypakowaliśmy towarzystwo i wróciliśmy. Prosto na komendę. 

Nigdy w życiu na nikogo nie naskarżyłam. Nigdy nawet przez myśl nie przemknęło mi, że pójdę na komendę złożyć skargę. W najgorszych koszmarach nie wyobrażałam sobie, że takie traktowanie spotka mnie ze strony policjanta! Człowieka, który zawsze był dla mnie godny zaufania, do którego czułam szacunek, który był dla mnie, może naiwnie, wzorem do naśladowania.
I wiecie co dołuje mnie najbardziej? To, że na instytucję patrzy się jednak przez pryzmat jednostki. Jeden człowiek potrafi zniszczyć prestiż całej grupy zawodowej. Jest jak kret, który podkopuje zaufanie, będące przecież podstawą współpracy policji z resztą świata. Bez zaufania i szacunku społeczeństwa praca policjanta po prostu mija się z celem.

Jeden człowiek podkopał moją wiarę w całą policję. Wiem, że wciąż pracują tam ludzie tacy jak mój Tato, jego Brat, moi kuzyni. Policjanci, którzy są dla ludzi, a nie przeciw nim. 
A jednak nie jest już tak, jak było jeszcze dziś rano.

9 komentarzy:

  1. Przyzwoitych ludzi, którzy wybrali ten zawód jest garstka, gubią się oni w tłumie tej chamowatej reszty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej pory ze strony policji nie spotykało mnie osobiście nic przykrego. No, poza jednym mandatem ;)Więc dzisiejsze zdarzenie było podwójnie przykre. Raz- obserwując, dwa- doświadczając ;[

      Usuń
    2. Mnie również nie spotkała jak dotąd żadna przykrość z ich strony ale jak słysze i widzę co potrafią zrobić z innymi ludźmi - to włos na głowie się jeży.

      Usuń
    3. Poczucie władzy rozbestwia ;[

      Usuń
  2. Spotkalas pechowo reprezentanta pisowskiej policji, zadne aj waj, bedzie ich coraz wiecej, bo wszystkich wymienia na swoich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mnie pocieszyłaś...
      A wg sondaży poparcie wciąż rośnie. Jakim cudem???

      Usuń
    2. Bo elektorat pisu nie chce miec lepiej, on chce, zeby inni mieli gorzej, szczegolnie te komuchy, co mialy wysokie emerytury. Teraz maja takie same jak elektorat, wiec jest git i poparcie rosnie.

      Usuń
  3. No to faktycznie, wspolczuje. Sama mialam podobne wrazenia w autobusie PKS z Klodzka do Zakopanego, gdzie kierowca byl tak nieuprzejmy i chamski ze az mnie zeby bolaly zeby czegos nie powiedziec. Dobrze ze moj Chlop po polsku nie rozumie, to nie zalapal. Ale ochote na napisanie skargi mam nadal. I chyba to zrobie.
    Ale zeby policjant, to juz sie w oglole w glowie nie miesci! Mam nadzieje ze dostanie co najmniej nagane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy ludzie nie nadają się na publiczne stanowiska. Kilof- i niech walą wściany osiem godzin w jakimś odosobnieniu.
      Pisz skargę. Chamstwo trzeba piętnować, a chamów karać, bo inaczej obrastają w piórka i chamieją coraz bardziej.

      Usuń